Staw widziany od ul. Puławskiej
Zdjęcie wykonane przeze mnie w kwietniu 2017 r. (deszczowo). Ujęcie z ul. Dworkowej. |
Trochę luźniejszy temat o krążących historiach wokół stawu położonego przy ul. Puławskiej w Parku Morskie Oko:
- podobnież podczas tzw.: wyzwolenia Warszawy w stawie utopił się rosyjski czołg, który zbliżał się tak szybko ul. Puławską, że kierowca prawdopodobnie nie zauważył skarpy i wpadł do wody;
- był pomysł przedłużenia ul. Madalińskiego przez sam środek parku;
- inna z legend głosi, że w miejscu obecnego zbiornika wodnego zapadły się stojące tam zabudowania;
- po II wojnie światowej próbowano zasypać staw gruzami z Mokotowa - jak obecnie można się przekonać bezskutecznie;
- cyt. za p. Kasprzyckim w "Korzeniach miasta" Morskie Oko jest wyrobiskiem starej dziewiętnastowiecznej cegielni i ze źródeł wynika, że była to jedna z pierwszych cegielni i powstała ok. 1854 r. na terenach dzierżawionych od Franciszka Szustra;
- jest zasilane podziemnym źródłem;
- ma podwójne dno;
- w latach 80-tych utopiło się w nim trzech chłopaków (jeden z nich był synem dygnitarza), co za tym idzie wypompowano wodę, ale udał się ten zabieg tylko na jakieś półtorej do dwóch metrów.Wystawały wtedy z dna kawałki rzeźbionych elewacji z danych mokotowskich kamienic, stare miski, garnki i inne żelastwo.
Płetwonurkowie nic nie znaleźli, bo podobno twierdzili, że jeziorko jest głębokie na 18-20 metrów i dno ma kształt lejka, który zwęża się gdzieś na głębokości 6-7 metrów, a następnie ponownie rozszerza się głębiej. Stąd w tej głębszej części panują egipskie ciemności; - innym razem ekipa płetwonurków zbadała podwodne tereny i okazało się, że na głębokości 6 metrów jest tutaj wodny lejek i pod spodem jeszcze jedno jezioro. Po tym odkryciu, ze względów bezpieczeństwa, zlikwidowano ślizgawkę, którą robiono tu każdej zimy;
- podobnież w stawie utopił się też wóz z koniem (nie jeden?), ponieważ między Puławską, a skarpą był usytuowany bazar (w latach 50-tych po wojnie) i stawiano wozy wraz z końmi tyłem do stawu. Efekt był taki, że jak koń się cofnął to wóz pociągał go za sobą i spadał ze skarpy do wody.
Bardzo dziękuję za ten wpis - zbieram relacje o różnych "niesamowitościach" warszawskich; o Morskim Oku chyba nikt więcej od Pani w tym kontekście nie pisał. Serdecznie pozdrawiam, S. Tekieli
OdpowiedzUsuńAd. pkt. 10 to w 1978 albo 1979 roku byłem świadkiem podobnego zdarzenia. Koń ciągnący wóz z beczkami z pomyjkami się spłoszył i biegł galopem środkiem Puławkiej. Przerażona babcia która nim powoziła nie mogła nic zrobić. Koń skręcił w kierunku Morskiego Oka i gonił dalej w kierunku stawu. Ostatecznie koń zawisł w powietrzu gdyż wóz zaklinował się między drzewami rosnącymi na skarpie. Gdyby nie one zapewne i koń i wóz i co najgorsze babcia wpadli by do stawu. Nie wiem jak go potem wyciągnięto ale bez straży pożarnej raczej się nie obyło... Pozdrawiam Radek
OdpowiedzUsuń