czwartek, 4 lipca 2013

Kamienica (+ Tablica Tchorka)- ul. Sandomierska 23 (róg ul. Rakowieckiej)

U zbiegu Sandomierskiej i Rakowieckiej stoi 5-cio kondygnacyjna, narożna kamienica, wystawiona w stylu eklektycznym dla mistrza piekarskiego Karola Alfreda Tschirschnitza, około 1906 r.



Pierwotnie kamienica miała trzy ozdobne szczyty, umieszczone nad głównymi osiami. Zostały one usunięte podczas powojennej odbudowy – budynek bowiem podczas Powstania Warszawskiego, został poważnie uszkodzony.
Rok 1906, to nie jest jednak jedyna data związana z tym budynkiem. Bowiem wcześniej, w 1898 r. na terenie obecnej posesji Sandomierska 23, Tschirschnitz, za namową swojej żony Sabiny z Wandlów pochodzącej również  z rodziny piekarzy, wybudował piekarnię, której relikty do dziś przetrwały w oficynie, w podwórzu kamienicy.

Jest wielce prawdopodobne, że oprócz samej piekarni wybudowana została również niewielka piętrowa kamienica, która posłużyła, jako "baza" dla tej z 1906 r. Ślady po tej rozbudowie widać, jeśli uważnie wpatrzy się w poziome podziały na elewacji. Między pierwszym, a drugim piętrem biegnie charakterystyczny gzyms, z reguły stanowiący pozostałość po linii stropu starszego budynku.

Tablica Tchorka.
Tablica upamiętnia ofiary zbrodni popełnionej przez Niemców w czasie powstania warszawskiego. 4 sierpnia 1944 żołnierze Waffen-SS z koszar Stauferkaserne, wsparci przez spieszonych żołnierzy Luftwaffe z koszar przy ul. Puławskiej, przystąpili do pacyfikacji domów przy ulicy Rakowieckiej i na sąsiednich ulicach. W kamienicy przy ul. Sandomierskiej 23 zastrzelono wówczas ok. 9 polskich cywilów. W gronie ofiar znalazły się dwie ranne dziewczyny, które pozostawiono w podpalonym budynku, aby spłonęły żywcem. (Źródło: Motyl i Rutkowski 1994, s. 143–144.).

Poniżej zdjęcie małej tabliczki informującej, kto zajmuje się tablicą Tchorka.


Ciekawostki:
  1. W latach międzywojennych firma Tschirschnitza miała pięć sklepów na Śródmieściu oraz drugą piekarnię przy ul. Lewickiej 18. 
  2. Od ulicy Sandomierskiej wywodzi się nazwa chleba sandomierskiego, którego proces wytwarzania został opatentowany. Piekarnia działała jeszcze dość długo po II wojnie światowej, jako placówka uspołeczniona.

    Aktualizacja.
Poniżej zamieściłam zdjęcia wykonane przeze mnie pod koniec czerwca 2016 r.(od strony podwórza).

Zaczynam od oficyny.
Brama, wejście na klatkę schodową. Ujęcie robione oczywiście z podwórza w stronę ul. Sandomierskiej.
Takie dwie tablice zostały umieszczone w bramie, niedaleko wejścia do jednej z klatek schodowych.

środa, 3 lipca 2013

Budynek Wedla - ul. Puławska 28


 Źródło: "Dzieje Mokotowa" z 1972 r..

Równie pięknej kamienicy z lat 30-tych próżno szukać w całej Warszawie. Płaskie dachy, zaokrąglony narożnik kojarzyć się mogą nieco z sylwetką statku dryfującego w przestrzeni miejskiej. Budynek zbudowany dla króla czekolady Emila Wedla w 1936 r. uchodzi za podręcznikowy przykład warszawskiego funkcjonalizmu. Jest dziełem Juliusza Żurawskiego.
W formach zewnętrznych budynku łatwo doszukać się inspiracji twórczością słynnego architekta francuskiego Le Corbusiera. Budynek do lat 70-tych miał w części niezabudowany parter, wsparty na słupach konstrukcyjnych, horyzontalne pasy okien, płaski dach i możliwość dowolnego kształtowania mieszkań. Przez parter od ulicy widać było pełen uroku ogród ożywiony niegdyś małym basenem i rzeźbami. Pustka na parterze miała przed wojną swoje uzasadnienie. Szykowano się do przyszłej wojny i sądzono, że nieprzyjaciel będzie na miasto zrzucał bomby z gazami trującymi. Niezabudowany parter miał ułatwiać przewietrzanie ulic.
Niżej zaś znajdziemy wejście do sklepu o marmurowych ścianach i wnętrzu niemal niezmienionym od chwili powstania gmachu.

Jedną z cech charakterystycznych budynku jest kratownica umieszczona na dachu, na której niegdyś znajdował się neon firmy E. Wedel. Zgodnie z duchem stylu międzynarodowego, budynek nie miał zdobień zewnętrznych (poza płaskorzeźbą Tygrys Stanisława Tomaszewskiego). W środku oraz na podwórzu znajdowało się wiele dzieł sztuki, m.in. rzeźby Stanisława Tomaszewskiego czy obraz Zofii Stryjeńskiej Taniec góralski.
Taniec góralski

Budynek był bardzo dobrze wyposażony, miał eleganckie windy, chromowane  skrzynki pocztowe, spalarnie śmieci, zbiorczą antenę radiową, a klatki schodowe wyłożone były ozdobną terakotą.
W latach 60. XX w. parter budynku został zabudowany i umieszczono w nim sklepy, a ogród, wraz ze znajdującymi się tam rzeźbami, zniszczono.
Do renowacji, przeprowadzonej w 2008 roku, na elewacji widoczne były ślady kul z czasów II wojny światowej. Podczas remontu użyto tynku sprowadzonego z Niemiec o składzie niemal identycznym z oryginalnym. Mimo to skucie oryginalnej elewacji oraz ogólny efekt renowacji wywołały liczne kontrowersje.
Pierwszy od 70 lat remont elewacji polegał głównie na wymianie tych tynków. Wspólnota Dom Wedla wystarała się o 670 tys. zł miejskiej dotacji (79 proc. kosztów robót). Projektant remontu Leszek Tischner twierdził, że wszystkie tynki trzeba było skuć, bo odpadały od ścian. Nowe miały być identyczne.

 Dom Wedla przed remontem



Dom Wedla po remoncie

Ciekawostka:
  1. Znalazłam ofertę sprzedaży jednego z mieszkań z I-ego piętra. Metraż: 71 mkw, 3 pokoje za cenę 820 000 zł.
  2. Druga oferta już nieaktualna, ale bardzo ciekawa. Piętro III, metraż 88 mkw, do remontu, cena 940 000 zł. Podano czynsz przy założeniu, że będzie mieszkać jedna osoba: 760 zł. Mieszkanie składa się z 4 pokoi, kuchni, służbówki, łazienki z oknem, wc oddzielne również z oknem, przedpokoju przy wejściu do mieszkania i przedpokoju przy sypialniach. Wysokość mieszkania 3 m.

Krasnoludek przy ul. Madalińskiego 3/5



Po wprowadzeniu stanu wojennego, ściany i mury budynków w całej Polsce pokryły znaki wolnościowe. Przedstawiciele reżimu komunistycznego postanowili oczywiście zamalować przypominające o sprzeciwie wobec władzy napisy. W ten sposób zamiast haseł zagrzewających do walki na fasadach budynków pojawiły się szpecące czarne plamy. Na nich właśnie przedstawiciele ruchu Pomarańczowa Alternatywa malowali krasnoludki. Podobnych rysunków na terenie całego kraju powstało około tysiąca. Ten przy ul. Madalińskiego 3/5 pojawił się na czarnej plamie pokrywającej znak Solidarności Walczącej. Namalował go lider Pomarańczowej Alternatywy - Waldemar "Major" Fydrych. Autor rysunku twierdzi, że to jedyny rysunek krasnoludka jaki ocalał.

wtorek, 2 lipca 2013

Park Morskie Oko - legendy

 Staw widziany od ul. Puławskiej
Zdjęcie wykonane przeze mnie w kwietniu 2017 r. (deszczowo). Ujęcie z ul. Dworkowej.

Trochę luźniejszy temat o krążących historiach wokół stawu położonego przy ul. Puławskiej w Parku Morskie Oko:
  1. podobnież podczas tzw.: wyzwolenia Warszawy w stawie utopił się rosyjski czołg, który zbliżał się tak szybko ul. Puławską, że kierowca prawdopodobnie nie zauważył skarpy i wpadł do wody;
  2. był pomysł przedłużenia ul. Madalińskiego przez sam środek parku;
  3. inna z legend głosi, że w miejscu obecnego zbiornika wodnego zapadły się stojące tam zabudowania;
  4. po II wojnie światowej próbowano zasypać staw gruzami z Mokotowa - jak obecnie można się przekonać bezskutecznie;
  5. cyt. za p. Kasprzyckim w "Korzeniach miasta" Morskie Oko jest wyrobiskiem starej dziewiętnastowiecznej cegielni i ze źródeł wynika, że była to jedna z pierwszych cegielni i powstała ok. 1854 r. na terenach dzierżawionych od Franciszka Szustra;
  6. jest zasilane podziemnym źródłem;
  7. ma podwójne dno;
  8. w latach 80-tych utopiło się w nim trzech chłopaków (jeden z nich był synem dygnitarza), co za tym idzie wypompowano wodę, ale udał się ten zabieg tylko na jakieś półtorej do dwóch metrów.Wystawały wtedy z dna kawałki rzeźbionych elewacji z danych mokotowskich kamienic, stare miski, garnki i inne żelastwo.
    Płetwonurkowie nic nie znaleźli, bo podobno twierdzili, że jeziorko jest głębokie na 18-20 metrów i  dno ma kształt lejka, który zwęża się gdzieś na głębokości 6-7 metrów, a następnie ponownie rozszerza się głębiej. Stąd w tej głębszej części panują egipskie ciemności;
  9. innym razem ekipa płetwonurków zbadała podwodne tereny i okazało się, że na głębokości 6 metrów jest tutaj wodny lejek i pod spodem jeszcze jedno jezioro. Po tym odkryciu, ze względów bezpieczeństwa, zlikwidowano ślizgawkę, którą robiono tu każdej zimy;
  10. podobnież w stawie utopił się też wóz z koniem (nie jeden?), ponieważ między Puławską, a skarpą był usytuowany bazar (w latach 50-tych po wojnie) i stawiano wozy wraz z końmi tyłem do stawu. Efekt był taki, że jak koń się cofnął to wóz pociągał go za sobą i spadał ze skarpy do wody.

Willa Chowańczaka - ul. Morskie Oko 5

Willa Arpada Chowańczaka – dawna, zaniedbana willa położona przy ul. Morskie Oko 5 (dawniej ul. Puławska 61). Zachowaniem zaniedbanej willi interesuje się rodzina Chowańczaków zamieszkała w Buenos Aires w Argentynie.
Zdj. z archiwum Marty Chowańczak

Budynek powstał w 1928 r. dla "króla futer" Arpada Chowańczaka.

Firma Chowańczaka uchodziła za jedną z najlepszych w kraju, a wśród klientów sklepu przy Krakowskim Przedmieściu 17 byli między innymi: Ignacy Mościcki, Pola Negri czy ambasador Józef Potocki. Futra eksportowano do Chin, Kanady, USA, Wielkiej Brytanii. W szczytowym okresie istnienia firma Arpada Chowańczaka mieszcząca się na ul. Puławskiej 61, zatrudniała ok. 500 osób. Po wojnie futrzarskie imperium A.Chowańczak & Swie straciło na znaczeniu i przestało istnieć. Podczas powstania warszawskiego miejsce to zostało zdobyte 6 sierpnia przez 3. Pluton I Pułku Szwoleżerów pod dowództwem por. Aleksandra Tyszkiewicza "Górala", a potem, bohatersko bronione, dzięki czemu gmach nigdy nie został zdobyty, pomimo jednego zabitego i wielu ciężko rannych. Willa stanowiła również punkt konspiracji przed powstaniem, ówczesny właściciel Jan Daniel Chowańczak z własnych środków skupował dla powstańców broń. Jego zasługą było ukrywanie w swojej willi swoich pracowników, wielu z nich było żydowskiego pochodzenia.
Również z archiwum M. Chowańczak


Z willą wiąże się skromny wątek romantyczny. Młoda kobieta, o imieniu Hanka, która znalazła tu schronienie, została zastrzelona nocą, gdy wyszła w białej koszuli do ogrodu po kwiaty, a to dlatego, bo pokochała jednego z Powstańców i chciała mu podarować piękne róże z ogrodu. 

Obecnie willa znajduje się w rękach prywatnych i jest zaniedbana.

Stołeczny konserwator zabytków w 2005 r.  wszczął postępowanie o wpisaniu willi na listę obiektów zabytkowych w celu uniemożliwienia właścicielowi terenu rozbiórki budowli, po wielu odwołaniach i kilku latach osiągnięto cel i willa została wpisana na listę obiektów zabytkowych.
15 kwietnia 2009 r., podczas pożaru, zniszczeniu uległ dach oraz poddasze willi. Po pożarze miasto przekazało sprawę do prokuratury, podejrzewając popełnienie przestępstwa poprzez podpalenie zabytkowego budynku. Po raz kolejny budynek podpalono 29 września 2010 r., jednak tym razem uszkodzenia budowli były niewielkie. Willa nadal niszczała, jednak w 2011 r. pojawiła się nadzieja na nowego inwestora, który być może będzie chciał odrestaurować budynek. Ostatecznie w styczniu 2012 r. dotychczasowy właściciel wystawił willę na sprzedaż, którą w listopadzie nabyła spółka Andrzeja Piliszka – ma on zamiar zrewaloryzować willę, odtworzyć dawny wystrój wraz z dachem i stolarką. Rodzina nowego właściciela zamieszka w odremontowanej willi, zaś na sąsiednich działkach mają powstać nowe budynki.

Ciekawostki:
- w latach 90tych na korytarzu na parterze miało miejsce zabójstwo - obywatel potraktował kolegę nożem; 
- Zielony wartburg należał do jednego z mieszkańców kamienicy;
- w 2002 r. mieszkało około 8 rodzin;

- do 2003 r. w kamienicy mieszkali lokatorzy;
- kwiecień 2013 r. dotacja miasta, to zaledwie 35 proc. pieniędzy, które pochłonie remont dachu, ale w kolejce czekają też inne zabytki. Za 113 tys. zł miejskiego dofinansowania odtworzona zostanie więźba i pokrycie dachu, który zawalił się cztery lata temu wskutek pożaru. Wykonane zostaną również pionowe izolacje i poziome ściany fundamentowe.
=script> async src="//pagead2.googlesyndication.com/pagead/js/adsbygoogle.js">