sobota, 23 listopada 2013

Budynek - ul. Naruszewicza 15


U zbiegu ulic Naruszewicza i Pilickiej powstawał twór przedziwny-połączenie włoskiego pałacyku na Capri ze szwajcarskim "chaletem", o kapryśnej linii dachu i łukowych wykuszach okien. Był to kaprys typowo kobiecy. Smosarska bowiem sama naszkicowała dla architekta projekt domu i rozplanowanie wnętrz, kierując się tylko własną fantazją.
Wojenne i powojenne losy domu Smosarskiej. Właściciele opuścili go w 1939 roku. W czasie wojny, aż do Powstania Warszawskiego, uczyły się tu dzieci ze Szkoły Podstawowej Podczas Powstania znalazł tu doskonałe pomieszczenie szpital polowy: w dawnej garderobie aktorki urządzono salę operacyjną, obszerny hall dał schronienie prawie setce rannych żołnierzy z batalionu "Bałtyk". Wydzielono też osobny pokój dla jeńców niemieckich. Przez kilka dni dogorywał tu major Luftwaffe -pilot jedynego samolotu niemieckiego, strąconego podczas Powstania nad Mokotowem.
Po kapitulacji dom zajęli Kałmucy z oddziałów RONA. Sypiali pod perskimi dywanami pani Smosarskiej, przed wyjazdem zaś pocięli je na owijacze.
W roku 1945 była to splądrowana doszczętnie rudera, pozbawiona dachu, boazerii, drewnianych ścianek, które porąbano na opał. Przebąkiwano, że właścicielka zamierza, wrócić do Polski i reprywatyzować swój dom, nikt więc nie kwapił się do inwestycji. Wreszcie nadszedł z Ameryki list, pani Jadwiga zgadzała się na przekazanie budynku jakiejś instytucji o charakterze społecznym. Można już było remontować i porządkować zaniedbany, wydeptany ogród niegdyś jeden z najpiękniejszych w okolicy.



Ciekawostka:
Jadwiga Smosarska

  • Jadwiga Smosarska (wł. Jadwiga Asmosarska) - urodzona 23 września 1898 r. w Warszawie, zmarła 1 listopada 1971 r. w Warszawie, polska aktorka teatralna i filmowa; absolwentka warszawskiej szkoły dramatycznej, którą ukończyła z wyróżnieniem w 1920 r.; 
  •  Od listopada 1939 r. przebywała w USA, gdzie zajęła się pracą społeczną wśród Polonii. W 1970 r. powróciła do kraju;
  • Choć zagrała w 26 polskich filmach (Niewolnica miłości, Trędowata, Czy Lucyna to dziewczyna? Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków (głos Królewny Śnieżki))to częściej występowała na deskach teatralnych, grając łącznie w 40 różnych sztukach. Kino przyniosło jej jednak tak wielką popularność, że przez wiele osób (zarówno publiczność, jak i krytyków) była uważana za największą gwiazdę polskiego przedwojennego kina, wygrywając w wielu plebiscytach popularności. 

Kamienica (Tablica pamiątkowa) - ul. Bałuckiego 35


Kamienica powstała około 1932 r. jako modernistyczna. Podczas powstania warszawskiego w kamienicy mieścił się szpital powstańczy oraz punkt oporu powstańców, o czym informuje umieszczona na froncie tablica. W wyniku walk kamienica została znacznie uszkodzona, z budynku ocalało I piętro i lokal nr 12 na II piętrze z drabiną zamiast zburzonych schodów. Powojenna odbudowa pozwoliła na inny, niż na ocalałych piętrach, rozkład mieszkań – początkowo wszystkie były dwupokojowe z balkonem, dużą kuchnią (kuchnia węglowa, stylowe piece kaflowe) i łazienką, odbudowane po wojnie piętra mieszczą, także kawalerkę i lokale trzypokojowe, dzięki możliwości innego ustawienia ścian. Na cegłach w piwnicy można odczytać sygnaturę Lessel.
W budynku od wojny aż do śmierci dnia 4 października 1967 r. mieszkał książę Janusz Radziwiłł (lokal 9) oraz rodzina słynnych warszawskich lekarzy. Strych nadbudowano w latach 80. XX wieku.

Zdjęcia wykonałam w grudniu 2018 r.

środa, 20 listopada 2013

"Cud z Odolańskiej" - ciekawostka

W czasie powstania warszawskiego ludność chroniła się w piwnicach. Jedna z piwnic na Odolańskiej miała opinię bardzo pewnej i bezpiecznej. Pewnego dnia w piwnicy pojawiła się szara postać kobieca i zaczęła nalegać na natychmiastowe opuszczenie schronu. Udało jej się przekonać większość ludzi. Gdy wyszli, ku osłupieniu obecnych, sylwetka kobiety nagle rozwiała się, a po chwili w budynek trafił pocisk, niszcząc go doszczętnie i żywcem zasypując tych, którzy nie posłuchali ostrzeżenia.

wtorek, 19 listopada 2013

Budynek Liceum (wyburzony) - Al. Niepodległości 52


LIII Liceum Ogólnokształcące Stowarzyszenia PAX pod wezwaniem św. Augustyna w Warszawie – liceum ogólnokształcące w Warszawie pierwsza w powojennej Polsce katolicka, niezakonna szkoła ponadpodstawowa. W 1992 r. przemianowana na Katolickie Liceum Ogólnokształcące pw. św. Augustyna. W 2004 r. zlikwidowana z powodu złego zarządzania majątkiem. Z uwagi na katolicki status szkoły, decyzja o jej zamknięciu musiała być zaaprobowana przez Radę Szkół Katolickich przy Konferencji Episkopatu Polski. Zgodę wydał Biskup diecezji ksiądz Marian Duś.

Ciekawostki:
1. Znani absolwenci i wychowankowie m. in.: Jacek Fedorowicz, Krzysztof Ibisz, Marek Perepeczko, Stanisław Kluza.
2. Na terenie działki o łącznej powierzchni pół hektara zajmie apartamentowiec (150 mieszkań) z częścią biurowo-usługową, w sumie prawie 30 tys. m kw. Projektem chwali się na swoich stronach internetowych SAP Property, która założyła z firmą Inco Veritas spółkę IS-Property.

CYTAT (wg mnie artykuł ten przeszedł do historii kolejnego miejsca w Warszawie, które bezpowrotnie znikło);
Źródło: (http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,14764474,Zburzyli_znane_liceum__To_z_obserwatorium_na_dachu.html#TRLokWarsTxt)
"To absolutny koniec historii męskiego katolickiego liceum św. Augustyna w al. Niepodległości 52 na Mokotowie. Budynek leży już w gruzach. Jego architekt zmarł kilka dni temu. Uwalnianą działkę zastąpi apartamentowiec
Przykry widok rozciąga się zwłaszcza wzdłuż ul. Naruszewicza, jakby w to miejsce trafiła rakieta o dużej sile rażenia.

Jeszcze stoi, choć już bez okien, sześciopiętrowy budynek widmo nazywany "pudełkiem" (konstrukcja częściowo przedwojenna) z kopułą obserwatorium astronomicznego. Służył za internat dla osób, które przyjeżdżały z całej Polski, by uczyć się w pierwszej w kraju powojennej, katolickiej a niezakonnej szkole ponadpodstawowej. Jej nowoczesną część z 1975 r. na planie wielkiej litery "L" doprojektowali do "pudełka" architekci Leszek Klajnert (zmarł 4 października) i Marcin Przyłubski. Po niej nie zostało już prawie nic.

Likwidacja szkoły nastąpiła w 2004 r. Na murach zawisła klepsydra: "Po długiej i ciężkiej chorobie odeszło na zawsze Katolickie LO św. Augustyna. Narodzona w 1949 r. z Bolesława Piaseckiego i Stowarzyszenia PAX, mimo niełatwych i niejednoznacznych początków, szkoła wychowała trzy pokolenia dobrych obywateli RP". Absolwenci to m.in. filmowy Janosik, czyli Marek Perepeczko, aktor i satyryk Jacek Fedorowicz, pisarz i publicysta "Gazety Wyborczej" Krzysztof Varga (jego wspomnienie w ramce), radny SLD Andrzej Golimont i gwiazda telewizji Krzysztof Ibisz.

W 2009 r. absolwenci zorganizowali protest. Rozwiesili bannery: „Tu Hitler & Stalin zrobili już swoje... ocalmy »Pudełko «, kaplicę i szkołę!”. Wizerunek Hitlera był siny, a Stalina czerwony. Interweniowała policja.

"Pudełko" było redutą powstańczą, zginęło tu 44 żołnierzy z Pułku AK "Baszta", 56 zostało rannych, o czym przypominała wmurowana w ścianę tablica. Kaplicę z parteru projektu arch. Władysława Pieńkowskiego (1965-69) zdobiły płaskorzeźby z gipsu malowanego temperą - Ostatnia Wieczerza, Matka Boża, św. Józef i św. Antoni, stacje Męki Pańskiej autorstwa Marii Hiszpańskiej-Neumann.

" Pudełko" też pójdzie pod kilof. - Mamy zgodę na rozbiórkę. Obiekt nie spełniał już żadnych funkcji. Władze kościelne wydały dekret o wyłączeniu z użytku sakralnego kaplicy znajdującej się w tym obiekcie - zapewnia Radosław Bieliński z firmy Dom Development.

Deweloper zapowiada nowy budynek ze 130 mieszkaniami, lokalami usługowymi na parterze i garażem podziemnym. Na pytanie, kto go projektuje, odpowiada: "Za wcześnie, abyśmy mogli podać nazwę pracowni, budynek jest jeszcze w fazie koncepcyjnej". Inwestycja zacznie się zapewne w drugim kwartale 2014 r.

Co z usuniętym upamiętnieniem poległych powstańców? - W uzgodnieniu z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa tablica zostanie wbudowana w ścianę nowo projektowanego budynku - zapowiada Radosław Bieliński.

Varga o św. Augustynie

Kiedy szedłem do liceum św. Augustyna w roku 1983, była to szkoła sławna w Warszawie, uznawana za jedną z najlepszych, na swój sposób elitarna. Nie tylko dlatego, że była to szkoła męska, wyłącznie dla chłopców. Także z powodu samego budynku, niebywale nowoczesnego na tle choćby innych mokotowskich liceów, Reytana, Królowej Jadwigi czy Kochanowskiego. Do głównych atrakcji zaliczało się obserwatorium astronomiczne - codziennie widzieliśmy jego zieloną kopułę wieńczącą dawny budynek liceum, gdzie nasza szkoła rozpoczęła swój żywot w 1949 r., wtedy już internat dla pozawarszawskich uczniów, ale nikt nas nigdy tam nie zaprowadził i nie wpuścił. Przez cztery lata spędzone w "Augustynie" nie było mi dane być choć minutę w jego największej jakoby atrakcji. Całe szczęście, że lekcje WF-u odbywały się na naszym szkolnym basenie, krótkim i płytkim, ale naszym. Inne licea nie miały własnych basenów. Najchętniej jednak wysyłano nas do szkolnej izby pamięci Dywizji Pancernej gen. Maczka i urządzano nam cotygodniowe apele religijne.

Wielką przyjemnością było spędzanie przerw międzylekcyjnych na tarasach pierwszego piętra znajdujących się pomiędzy poszczególnymi przeszklonymi klasami. W klasach bowiem znajdowały się okna na prawie całą szerokość i wysokość ściany, rzecz wówczas chyba wyjątkowo nowoczesna. Można było spędzać nudne lekcje, melancholijnie gapiąc się w szyby i znajdujący się za nimi szary warszawski świat połowy lat 80. Mówiono o nas jako uczniach katolickiej szkoły "święci młodziankowie", ale akurat jeśli chodzi o świętość, pamiętam raczej jej duży deficyt. Choć pamiętam też, że uczennice naszej "siostrzanej" szkoły, czyli nazaretanek przy Czerniakowskiej, w rozwiązłości bywały od nas bardziej zaawansowane.

Zburzenie szkoły nie wstrząsnęło mną. Od lat na frontonie wypatroszonego budynku znajdowała się tablica informująca, że to "obiekt przeznaczony do rozbiórki". Nawet dziwiłem się, że rudera znajdująca się w rozpaczliwym stanie stoi tak długo. A kiedyś - akurat w latach, gdy do niej uczęszczałem - była to najnowocześniejsza szkoła w Warszawie. Ci, którzy przez zaniechanie, nieudolność lub złą wolę doprowadzili do upadku liceum św. Augustyna, mam nadzieję, że będą smażyć się w ogniu piekielnym, cierpieć straszne katusze a cierpieniom tym nie będzie końca." 

AKTUALIZACJA.
Na nowo wybudowanym apartamentowcu z lokalami usługowymi "ponownie" (od al. Niepodległości) umieszczono tablicę pamiątkową:
Zdjęcie wykonałam w listopadzie 2016 r.
 

czwartek, 14 listopada 2013

Budynek - ul. Belgijska 7


To niskie zabudowania przedwojennej wytwórni proszków od bólu głowy "z kogutkiem" Adolfa Gąseckiego (1868 -1952). 
Gąsecki był twórcą receptury i producentem Migreno-Nervosiny - przeciwbólowych proszków „z kogutkiem” będących marką firmy. Proszki przed wojną zyskały w Polsce i kilkudziesięciu krajach świata ogromną popularność, bo były skuteczne i przynosiły ulgę w bólach głowy. Słynny specyfik reklamowany był m.in. takim oto wierszykiem:

                                        " Kto na zabawie chlapnie sobie,
                                         Aż zakurzy się z czupryny,
                                         Będzie bardzo dlań na dobie,
                                         Łyk Migreno-Nervosiny,
                                         Pewny będzie jednak skutek,
                                         Gdy na marce jest kogutek. "

W 1926 r., zaledwie w 3 miesiące, przy świeżo wytyczonej ul. Belgijskiej na Mokotowie została wybudowana nowa fabryka. Wzniesione w rekordowym tempie budynki spełniały wszelkie normy nowoczesności. Na przedłużeniu trzypiętrowego budynku fabrycznego w następnym roku powstał nowoczesny dom dochodowy o podwyższonym standardzie. Dom miał kształt litery L i otoczony był schodzącym z mokotowskiej skarpy ogrodem. Poniżej budynku fabrycznego, u zbiegu ulic Ludowej i Wygoda, wzniesiona została dwupiętrowa willa z tarasem na dachu pełniąca funkcję budynku biurowego. Od 1928 r. fabryka należała do Związku Przemysłu Chemicznego RP i Stowarzyszenia Kupców. W 1935 r. zatwierdzona jako spółka cywilna  pod nazwą: Mokotowska Fabryka Chemiczno-Farmaceutyczna „Adolf Gąsecki i Synowie” SA, której kapitał zakładowy wynosił 850 tys. zł. Na czele spółki, obok założyciela, stanęli jego synowie: mgr farmacji Jan Chrzciciel Gąsecki (1900-1971), pełniący funkcję dyrektora technicznego; dr med. Wacław Gąsecki (1905-1983), jako dyrektor naukowy; Stanisław Gąsecki (1903-1958) - dyrektor finansowy. Oprócz opisywanych już „proszków z kogutkiem”, fabryka produkowała ponad 100 specyfików eksportowanych do wielu krajów Europy i obu Ameryk. Wśród produkowanych leków były m.in.: Biophytol Capsulae et Pulv „Gąsecki”, Biophytol Liquidum „Gąsecki”, Ferrobiophytol „Gasecki’, Biotonin „Gąsecki”. Same tylko „proszki z kogutkiem” zarejestrowane były w 46 krajach. Przy fabryce istniała Stacja Opieki nad Matką i Dzieckiem, żłobek, stołówka i kasa zapomogowo-pożyczkowa. 
Produkcja preparatów trwała do wybuchu II wojny światowej. Zabudowania fabryki częściowo spłonęły w 1944 r. Po wojnie część budynków rozebrano ze względu na zagrożenie budowlane.  Zachował się do wysokości dwóch kondygnacji budynek frontowy sprzed 1914 r. (fragmenty rozebrane), a także oficyna z lat 1936-37 (proj. W. Koen).
W 1950 r. firma została objęta przymusowym zarządem państwowym.
Współcześnie budynki są ocieplone i otynkowane.

AKTUALIZACJA.
Dołączam poniżej wykonane przeze mnie zdjęcia w lipcu 2016 r.


=script> async src="//pagead2.googlesyndication.com/pagead/js/adsbygoogle.js">