poniedziałek, 22 lipca 2013

I Ośrodek Zdrowia i Opieki - ul. Puławska 91 róg ul. Dolnej (obecnie nie istnieje)



Budowa: 1925. Wzniesiony dzięki pomocy fundacji Rockefelera ośrodek zdrowia stał się wzorem dla pozostały ośrodków zakładanych w poszczególnych dzielnicach Warszawy. Prawdopodobnie do zespołu Ośrodka należał, także budynek przy Puławskiej. Przy ośrodku, przy ul. Dolnej w 1924 zbudowano, także ozdobny zdrój.

Poniżej zabudowań Ośrodka, przy ul. Dolnej, ale pod wspólnym adresem Puławska 91, znajdował się wzniesiony około 1914 gmach Instytutu Higieny Psychicznej.
Zniszczony: budynek uległ zniszczeniu w czasie II wojny św.


Do roku 1944 na rogu Dolnej i Puławskiej stały zabudowania Pogotowia Opieki dla Dzieci. W czasie Powstania był tam szpital.
Cyt. za Rzeczpospolitą: http://www.rp.pl/artykul/342712.html
"Uciekajcie, palą nas
Opis tych przerażających wydarzeń zachował się w relacji Mieczysława Dobrowolskiego 'Bogumiła', dziennikarza mieszkającego przy ul. Narbutta. Niespełna dwa tygodnie przed zajęciem przez Niemców Mokotowa zachorował ciężko na czerwonkę. Trafił do szpitala mieszczącego się w niewielkim jednopiętrowym budynku obok ulicy Puławskiej, przy skarpie opadającej w ulicę Dolną. 26 września Niemcy przystąpili do skoncentrowanego ataku wzdłuż ulicy Dolnej, siejąc śmierć i zniszczenie. Pociski niemieckie rwały się nieomal tuż przed oknami naszego szpitala. (...) W chwilach opadania pyłu przez czeluści okien widać było wycofujące się z Dolnego Mokotowa oddziały powstańcze. Posuwali się gęsiego pod murami zwalonych i dymiących domów, obdarci i często okrwawieni. Obok nich szły sanitariuszki, podtrzymując rannych; nie młode dziewczęta, ale upiory, chude i brudne, o gorejących jak węgle oczach. (...) Paniczny strach przed Niemcami ogarnął nawet ludzi bardzo odważnych. Chorzy niszczyli opaski i dystynkcje powstańcze, zachowując najczęściej jedynie legitymacje swoich formacji. (...) Około jedenastej nastąpiła całkowita cisza, aż w uszach dzwoniło, i po chwili usłyszeliśmy znienawidzony szwargot Niemców. Rozmawiali z personelem naszego szpitala. Po paru minutach zjawiła się jedna z pielęgniarek, oświadczając, że Niemcy obiecali dostarczyć żywność i medykamenty oraz przyrzekli pełne bezpieczeństwo chorym. Zapanowała nieopisana radość. Czując, że wyrządzam wielką krzywdę współtowarzyszom, zabierając im nadzieję ujścia z życiem, powiedziałem między innymi: Ja im nic nie wierzę. Tamtej nocy Dobrowolski nie mógł zasnąć, myślał o bliskich, o tym, czy dane mu będzie się z nimi spotkać. Za oknami słychać było kroki, a następnie jakby przesuwanie szaf w korytarzu bądź w sąsiedniej izbie. Po pewnym czasie znów usłyszałem jakieś kroki, którym towarzyszyły ciche rozmowy i chrobot tak jakby przekręcanych w zamkach kluczy. Po czym znów nastąpiła cisza. W naszej izbie wszyscy spali, oddychając lekko. Długo nadsłuchiwałem. Potem zmorzony snem przytuliłem głowę do poduszki. Obudził mnie blask i zapach dymu. Przetarłem rękami oczy klejące się od brudu. W pierwszej chwili wydawało mi się, że to jakiś koszmarny sen. Iskry padały na poduszkę przez otwór okienny do naszej izby. A z sąsiednich izb dochodziły do mych uszu pojedyncze nawoływania: Siostro, ratunku, siostro!. Wokół mnie wszyscy spali, nie przeczuwając nic złego. Zdenerwowany do ostatnich granic wydobyłem ukryty rewolwer i wsunąłem do kieszeni. Począłem budzić chorych. (...) Uciekajcie, palą nas! Poczułem się z nagła silny. To było zdumiewające. Jeden skok na taboret, następnie drugi przez okno i znalazłem się po chwili pomiędzy płonącym szpitalem i siatką drucianą oddzielającą skarpę ulicy Dolnej od płonącego szpitala. Z wnętrza szpitala dochodziły nawoływania i krzyki płonących ludzi. Płomienie huczały. Ogień trawił łatwopalny materiał budynku. Dopadłem siatki, w której wyciągniętymi rękami szukałem jakiegoś przejścia. (...) Znalazłszy się przy narożniku budynku, wychyliłem głowę. Z dala ujrzałem w świetle płonącego szpitala sylwetki Niemców z rozpylaczami w rękach. Schowałem natychmiast głowę i zacząłem się cofać tą samą drogą, czepiając się rozpaczliwie siatki. (...) Nieludzkie krzyki płonących żywcem ludzi zlewały się z szumem pożaru i terkotem broni maszynowej.

W śmierci wybawienie
Dobrowolski piwnicami posuwał się w dół Mokotowa. Zatrzymał go mężczyzna niski, krępy, o skośnych oczach, w mundurze niemieckiego żołnierza. Zaprowadził Polaka do domu, gdzie siedziało dwóch sierżantów. Jeden z nich wymierzył pojmanemu cios. Widząc, że mnie już nic nie uratuje, prosiłem, by mnie zastrzelił. W śmierci widziałem swoje wybawienie. Skąd w swojej pamięci znalazłem tyle słów niemieckich, nie jestem tego w stanie zrozumieć, gdyż w szkole miałem bardzo słabe stopnie z niemieckiego, a później nigdy nie posługiwałem się tym językiem. Niemiec, patrząc na mnie, stanął jak wryty. Pięści mu się rozkurczyły i przyglądał mi się badawczo. Po chwili wskazał krzesło. Usiadłem bez wahania i poprosiłem o papierosa. Niemiec podał mi i zapalił. Gdy zaciągnąłem się, wszystkie ściany i meble zaczęły wokół mnie wirować. Straciłem przytomność.

Potem Dobrowolski został przejęty przez inną grupę żołnierzy wroga albo antyfaszystów, albo przekonanych o beznadziejności dalszej wojny. Dali mu ubranie, buty, nalali wódki. Polak znalazł się wreszcie w szpitalu na ulicy Chocimskiej, z którego został ewakuowany razem z innymi rannymi i chorymi. Z wolna kolumna wozów poruszała się wzdłuż ulicy Puławskiej. Jeszcze raz spojrzałem na gruzy i popiół po spalonym szpitalu, ale już nie myślałem o tej koszmarnej nocy. Myśli moje zaabsorbowane były nie dniem wczorajszym. Zastanawiałem się, gdzie nas wiozą Niemcy i co przyniesie dzień następny. Za kolejką grójecką na szosie zaczęli pojawiać się ludzie. I w miarę jak oddalaliśmy się od Warszawy, ludzi było coraz więcej. Zeskoczyłem z wozu i przez jakiś czas szedłem przy nim, obserwując szosę i wzdłuż niej chodzących ludzi. W pewnym momencie uskoczyłem w bok do rowu, gdzie ukryłem się za jakimiś krzakami. Gdy kolumna wozów przejechała, spokojnie wyszedłem i nawiązałem rozmowę z jakąś kobietą niosącą na plecach duży tobół pościeli. Szła do Pyr, gdzie zamieszkała wraz z mężem, gdy wybuchło powstanie. Mąż jej był tramwajarzem, pracował w zajezdni na Mokotowie. Zaprowadziła mnie do siebie. Mieszkała w jakimś domu po niemieckich osadnikach. Pamiętam, że na sąsiednim domu była tabliczka z nazwiskiem Baer. Przenocowałem u tych miłych i zacnych ludzi. Nakarmili mnie jakąś kaszką miałem dalej czerwonkę i wyprawili w dalszą drogę.(...)".


Ciekawostki:
  Zdjęcie z listopada 2015 r. (własne)
  • róg ul. Puławskiej – Zdrój powstał w 1924 r. dzięki staraniom doktora Stanisława Stypułowskiego, który był wtedy kierownikiem ośrodka zdrowia na Mokotowie. Na polecenie ówczesnych władz Warszawy źródełko ozdobiono odlanymi z brązu płaskorzeźbami trytona (zwanego również delfinem) i warszawskiej syrenki. Po przebudowie w 1928 r. wylotu Dolnej w Puławską dostęp do zdroju się pogorszył. Najgorsze nadeszło jednak w latach 90., kiedy to nad płaskorzeźbami zaczęli się pastwić wandale. Po tym, jak w 1998 r. ktoś po raz kolejny ułamał syrence rękę, płetwę i kawałek miecza, władze dzielnicy oddały rzeźby do konserwacji. Już nie wróciły na miejsce tylko leżą w magazynie i czekają  do czasu ewentualnego remontu lub przeniesienia zdroju w inne miejsce (plany zagłębienia ul. Dolnej w tunelu pod ul. Puławską);
  • Sierpień 2017 r. źródełko jest czynne, płynie woda. 
  • róg ul. Puławskiej – krzyż przydrożny. Zdjęcie wykonane przeze mnie (listopad 2015 r.).

Instytut Moralnie Zaniedbanych Dzieci - ul. Puławska 97




Opis:
~1853 Henryk Marconi. Klasycystyczny. Wystawiony dla pierwszej placówki wychowawczej w Warszawie założonej w 1830 roku z inicjatywy Fryderyka hr Skarbka (do czasu wybudowania tej siedziby Instytut zajmował kolejno różne budynki w mieście). Częściowo wypalony w 1944 roku. Odbudowa 1948-1950 J. Brzeziński dla Państwowego Zakładu Wychowawczego.
Projektanci (związani z historią obiektu, wymienieni w porządku alfabetycznym):

Tzw. Instytut Mokotowski
Instytut Moralnie Zaniedbanych Dzieci został powołany do życia dzięki staraniom Fryderyka hr. Skarbka. Inicjatywa ta została zrealizowana zarówno dzięki wsparciu ze strony osób prywatnych, jak i administracji państwowej. Wzmiankowany Instytut został otworzony z dniem 1 października 1830 r., z założeniem wdrożenia prawidłowego wychowania tzw. „moralne zaniedbanych dzieci”. Znajdował się on w oddzielnym domu, zakupionym na własność Instytutu. W momencie, gdy opuściło już mury tego Instytutu 10 wychowanków, na skutek wydarzeń 1831 r. wielu dobroczyńców i założycieli tej instytucji wyjechało jednak z Warszawy, co wiązało się z szybkim wyczerpaniem funduszy, przeznaczonych na utrzymanie wzmiankowanej instytucji. Miały przecież owe fundusze napływać w formie darów od nieobecnych już po wybuchu Powstania Listopadowego osób.  

Na mocy decyzji Rady Administracyjnej z dnia 23 marca/4 kwietnia 1834 r., korzystając z funduszów, jakie pozostały po nieistniejącym już pierwotnym Instytucie Moralnie Zaniedbanych Dzieci, a także czerpiąc z dobrowolnych składek oraz przy współudziale pomocy rządowej (w formie bezpłatnej dostawy materiałów budowlanych), Rada Opiekuńcza wystawiła budynek przeznaczony dla nowego już Zakładu Wychowania Dzieci Moralnie Zaniedbanych. Stanął on na terenie ogrodu należącego do Domu Przytułku i Pracy w Warszawie , praktycznie w całkowitej izolacji od terenów tego ostatniego ośrodka, gdzie przebywali notoryczni już „włóczędzy i żebracy”. Jedyną rzeczą jaka łączyła oba instytuty była wspólna administracja. W nowo wybudowanym domu zagospodarowano pomieszczenia mieszczące jednocześnie 28 wychowanków, a także przygotowano ubrania i wszelkie niezbędne sprzęty i naczynia. Dopiero po dokonaniu tych wszystkich czynności, reanimowany niejako Instytut/Zakład otworzył formalnie swoje podwoje w dniu 1 stycznia 1835 r. 
Zgodnie z zasadami organizacji i funkcjonowania Instytutu, mogli w nim przebywać ci chłopcy w wieku od 6 do 14 lat, którzy zostali zatrzymani przez policję za włóczęgostwo, żebractwo czy drobne kradzieże. Ośrodek przyjmował też tzw. dzieci zdemoralizowane, które zostały oddane tu przez własnych rodziców czy opiekunów.

Jako Młodzieżowy Dom Kultury przy ulicy Puławskiej 97 placówka istnieje od 1 stycznia 1968 roku.

W dniu 16 listopada 2012 r. odbyło się uroczyste spotkanie pt.: " 150 lat historii Instytutu Moralnie Zaniedbywanych Dzieci, jako przykład działań na rzecz kultury, oświaty i wychowania w Warszawie i na Mokotowie".


Ciekawostka:
  1. W ciągu całego roku 1838 opuściło Instytut ogółem 37 „pensjonariuszy”, spośród których:
a) jedenastu chłopców przekazano do rodziców względnie opiekunów, traktując ich jako osoby które poprawiły w międzyczasie swój charakter,
b) siedemnastu chłopców przekazano „do terminu” odbywanego u majstra, względnie umieszczono ich w domach prywatnych w charakterze służących,
c) pięciu chłopców przeniesiono do pobliskiego Domu Przytułku i Pracy, traktując ich jako „niepoprawnych” osobników,
d) dwóch chłopców przekazano do Zakładu Wojennych Kantonistów.
e) jeden chłopiec uciekł z Instytutu.
f) jeden chory chłopiec pozostawał poza murami Instytutu, przebywając w szpitalu.

niedziela, 7 lipca 2013

Kat z Mokotowa - zamiast kolejnego miejsca, miłej lektury

 Kat z Mokotowa
 Zdj. z albumu Jacka Pawłowicza przedstawiające Piotra Śmietańskiego

W 2003 r. Instytut Pamięci Narodowej rozpoczął śledztwo, które miało doprowadzić do skazania osób odpowiedzialnych za śmierć rotmistrza Witolda Pileckiego, bohatera całego europejskiego ruchu oporu w latach II Wojny Światowej, to zostało ono wkrótce umorzone głównie z powodu śmierci poszukiwanych osób.  
Spośród obecnych na egzekucji:
zastępcy naczelnika Wiezienia Mokotowskiego Ryszarda Mońki,
prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej Stanisława Cypryszewskiego,
lekarza Kazimierza Jezierskiego,
ks. Wincentego M. Martusiewicza,
oraz dowódcy plutonu egzekucyjnego,
przesłuchany został jedynie Ryszard Mońko.
Pozostałe osoby nie zostały w tej sprawie przesłuchane, bowiem jak ustalono:
Stanisław Cypryszewski zmarł 19 lutego 1983 roku w Warszawie,
Kazimierz Jezierski zmarł 24 czerwca1994 roku w Podkowie Leśnej,
ksiądz Wincenty Martusiewicz – zmarł 12 marca 1969 roku w Warszawie.
O powyższych faktach informował prokurator Bogusław Czerwiński, szef warszawskiego pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej.

Nigdy jednak nie ustalono, co stało sie z Piotrem Śmietańskim. To Piotr Śmietański, dowódca plutonu egzekucyjnego w Więzieniu Mokotowskim w latach 1948-49, był osobą bezpośrednio odpowiedzialną za wykonanie wyroku śmierci na rotmistrzu Pileckim. Piotr Śmietański, urodził się 27 czerwca 1899 roku, był funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa, zwanym „Katem z Mokotowa”. 17 stycznia 1945 roku został funkcjonariuszem sekcji VII wydziału I Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie w randze wywiadowcy. Od lipca pełnił funkcję referenta w sekcji specjalnej, od 1 stycznia 1946 roku oddziałowego, od lutego wywiadowcy w sekcji 1 (realizacja) wydziału IV A (śledczego) a od 3 sierpnia 1946 roku agenta zaopatrzenia w wydziale gospodarczym. Od 1 lutego 1947 roku pozostawał do dyspozycji szefa i w randze starszego sierżanta był dowódcą plutonu egzekucyjnego w Więzieniu Mokotowskim w Warszawie. Był „jednoosobowym plutonem”, osobiście uśmiercał skazańców strzałem w tył głowy. W okresie stalinowskim był wykonawcą wyroków śmierci na wielu żołnierzach podziemia niepodległościowego, „żołnierzach wyklętych”, byłych żołnierzach Armii Krajowej, w tym m.in. na bohaterskim komendancie Hieronimie Dekutowskim, ps. „Zapora”. Bywało, ze mordował wielu ludzi w ciągu jednego dnia. 25 maja 1948 roku wykonał wyrok śmierci na rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Za pozbawienie życia więźnia otrzymywał on tysiąc złotych, podczas gdy pensja nauczycielska w tym okresie wynosiła sześćset złotych. Od 1 września 1948 roku do śmierci pracował jako oficer do zleceń w wydziale ogólnym Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. 9 lat temu rozpoczęto poszukiwanie osób, które wraz z „Katem z Mokotowa” doprowadziły do śmierci Witolda Pileckiego, nigdy jednak nie udało się dotrzeć do Śmietańskiego. Stwierdzono, że wszystkie dane personalne dotyczące „Kata z Mokotowa” zostały …usunięte z oficjalnych archiwów rządowych!
Osoba ta …zniknęła zarówno z polskiej ewidencji kadrowej, jak i PESEL. Nie figuruje w ewidencji m.in. Departamentu Kadr Ministerstwa Obrony Narodowej, ewidencji Wydziału Kadr Centralnego Zarządu Służby Więziennej, Centralnego Archiwum Wojskowego, Archiwum Wojsk Lądowych i jego trzech filii, Biura Ewidencji i Archiwum b. Urzędu Ochrony Państwa oraz  Biura Ewidencji i Archiwum Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej.
Osoba o wskazanym wyżej imieniu i nazwisku nie figuruje w bazie PESEL w Polsce (w interesującym przedziale wiekowym) – mówi prokurator Bogusław Czerwiński.
Wobec tego śledztwo zostało wstrzymane w 2004 r.
Zdjęcie starszego sierżanta Piotra Śmietańskiego, po raz pierwszy opublikowano w albumie Jacka Pawłowicza Rotmistrz Witold Pilecki 1901–1948 (Wydawnictwo Instytutu Pamięci Narodowej, 2009 rok). Co do śmierci Śmietańskiego pojawiły się dwie, niepotwierdzone informacje. Według Tadeusza Płużańskiego, znawcy podziemia antykomunistycznego, Śmietański wyemigrował z Polski do Izraela w 1968 roku. Natomiast według ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej zmarł na gruźlicę w lutym 1950 roku.
Urodzony w roku 1899 Śmietański z całą pewnością już nie żyje, jego działalność bez żadnych wątpliwości można uznać za zbrodniczą. Natomiast fakt dosłownego „wyczyszczenia” wszystkich archiwów z całą pewnością powinien znaleźć się także dzisiajw zainteresowaniu prokuratury. Jeśli postępowanie nie zakończyłoby się skazaniem konkretnych osób to trzeba napiętnować przestępstwo.
Zachował się protokół wykonania wyroku śmierci na Witoldzie Pileckim z podpisem Śmietańskiego (ostatni).

Sanktuarium św. Andrzeja Boboli



Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie – kościół – sanktuarium pod wezwaniem św. Andrzeja Boboli znajdujące się u zbiegu ulic Boboli i Rakowieckiej (pod numerem 61) w warszawskiej dzielnicy Mokotów.
Parafia erygowana 20 grudnia 1952 r. przez abp. Stefana Wyszyńskiego z części parafii św. Michała na Mokotowie i św. Szczepana na Mokotowie. Dekret erekcyjny wszedł w życie 1 stycznia 1953 r. Przez pierwsze lata parafia korzystała z kaplicy w jezuickim Domu Pisarzy istniejącej od 1935 r.
Kościół pw. św. Andrzeja Boboli, zbudowany w latach 1980-1988 wg projektu arch. Bohdana Madejowskiego przez ojców jezuitów. Poświęcony 17 kwietnia 1988 r. przez kard. Józefa Glempa w 50. rocznicę kanonizacji św. Andrzeja Boboli.

Procesja z relikwiami św. Andrzeja Boboli (1938 r.)
 Relikwie
Św. Andrzej Bobola był polskim jezuitą i misjonarzem. Został pojmany 16 maja 1657 r. przez kozaków. Za to, że odrzucał błędy schizmatyków i z wielkim pożytkiem głosił wiarę katolicką, zamęczono go w okrutny sposób na śmierć w rzeźni w Janowie Poleskim.
20 czerwca 1938 r. Umieszczenie relikwii św. Andrzeja Boboli w kaplicy Jezuitów w Domu Pisarzy.
W dniu 16 maja 2002 r. św. Andrzej Bobola, dekretem Stolicy Apostolskiej z dnia 13 III 2002 r. został ogłoszony Patronem Polski.

 Ciekawostki:
  1. W kościele znajdują się witraże autorstwa Teresy Reklewskiej;
  2. Przed sanktuarium znajduje się krzyż, przewieziony z Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu, który zagrożony był zniszczeniem po ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r.

czwartek, 4 lipca 2013

Skwer Stanisława Broniewskiego "Orszy"

Skwer Stanisława Broniewskiego "Orszy" (dawniej plac Stachiewicza) – skwer położony między ul. Różaną, ul. Puławską i ul. Dąbrowskiego.
Pusta przestrzeń w tym miejscu, w widłach ul. Puławskiej, ul. Różanej i ul. Szustra, została zaplanowana już w latach 30. XX wieku i miała nosić nazwę plac Stachiewicza, nawiązując zapewne do Juliana Stachiewicza, historyka wojskowości i generała Wojska Polskiego. Jego imię nosił również pobliski zespół szkół przy ul. Różanej. Plac został obudowany kamienicami od strony południowej i zachodniej, sam jednak nie został w pełni uporządkowany. Dopiero po wojnie zorganizowano tu skwer, a pozostałe pierzeje zabudowano. Usunięto patrona placu, który nigdy szerzej nie zaistniał na planach miasta, pozostawiając skwer bezimiennym. Obecną nazwę, skwer Stanisława Broniewskiego, uzyskał on 28 maja 2009 r. na mocy uchwały Rady Miasta nr LVI/1703/2009, odwołując się do Stanisława Broniewskiego "Orszy", ekonomisty i naczelnika Szarych Szeregów, który mieszkał w pobliżu przy ul. Grażyny.
Na skwerze znajduje się tablica upamiętniająca łączniczki i sanitariuszki Armii Krajowej, które niosły pomoc rannym żołnierzom podczas powstania warszawskiego, w szczególności Ewę Matuszewską „Mewę”. Tablicę odsłonięto w październiku 2010 r. 
 Ciekawostki:
  1. Na terenie skweru znajduje się restauracja Osteria Limoni Canteri;
  2. Ulokowane od ul. Dąbrowskiego miejsce Warburger, można skonsumować np. Kacburgera.
=script> async src="//pagead2.googlesyndication.com/pagead/js/adsbygoogle.js">